Z Bożego Ciała: III ołtarzOpowiadano kiedyś, że tuż po ostatniej wojnie jakiś młody chłopak spod Tarnowa przychodził co niedzielę na tarnowski cmentarz. Przychodził piechotą, robiąc tam i z powrotem 10 km (nie było jeszcze wtedy komunikacji miejskiej) i długo modlił się zawsze przy jednym z grobów. Zapytany, kto tutaj leży, powiedział: Tu leży mój brat, który umarł za mnie. Jak to było? - zapytano go, a on powiedział:

Pewnego dnia w czasie ostatniej wojny gestapo przyjechało do nas, do domu, aby mnie aresztować. Miałem wtedy 19 lat. A ponieważ nie było mnie w domu, zabrano mojego brata, który miał 17 lat, i powiedziano, że jeśli ja się zgłoszę, to on wyjdzie na wolność. Tymczasem przez kilka tygodni przesłuchiwano go na gestapo, torturowano i w końcu zabito. Pochowano go właśnie tutaj. On umarł za mnie i dlatego ja jestem tutaj przy jego grobie w każdą niedzielę, a każdego dnia modlę się za jego duszę.

Coś podobnego można powiedzieć o Mszy św. Jest ona nie tylko przypomnieniem ostatniej wieczerzy, ale powtórzeniem ofiary krzyżowej Pana Jezusa. On, podobnie jak na Kalwarii, tak i tutaj w każdej Mszy św. na nowo umiera za nas: za mnie, za Ciebie i za wszystkich ludzi - choć czyni to teraz w sposób bezkrwawy, przez ręce kapłana, ukryty pod postaciami chleba i wina. Tak! Tu nasza rozgrywa się sprawa i dlatego winniśmy tutaj być nie tylko naszym ciałem, ale przede wszystkim umysłem i sercem.

Opowiada pewien profesor szkoły średniej: Rozmawiałem swego czasu na ulicy z rabinem, przełożonym tarnowskiej gminy żydowskiej. Dyskutowaliśmy bardzo długo. W pewnym momencie powiedziałem: "ja bardzo panu dziękuję i przepraszam pana, ale musimy kończyć tę dyskusję, bo dzisiaj jest niedziela, a ja chciałem jeszcze wstąpić do kościoła". A on powiedział mi: Panie profesorze! Niech pan do kościoła nie wstępuje - niech pan do kościoła idzie. Bo wstępować, to się wstępuje do kiosku: po lemoniadę, po papierosy, po gazetę, a do kościoła trzeba iść.

I słusznie! Trzeba w niedzielę iść do kościoła i pozostać tam przez pewien czas, uczestnicząc pobożnie we Mszy św.

Bo przecież w każdej Mszy św. sam Pan Jezus oddaje, w naszym imieniu, cześć Swojemu Ojcu i dziękuje ze wszystko, co Bóg nam daje. On przeprasza wtedy swego Ojca za nasze upadki i grzechy oraz przedstawia Mu nasze potrzeby i prośby. On zdaje się mówić do swojego Ojca słowami: "Ojcze! Daj siłę ich dłoniom, męstwo ich sercom, wytrwałość ich wierze. A tych, którzy odeszli z tego świata, racz przyjąć jako wierne dzieci, do Królestwa swego".
Trzeba więc, abyśmy również i my z Jezusem zanosili te modlitwy do tronu naszego Ojca w niebie.